2016-08-18

Wypoczynek

Już od dawna się nic nie pisało... Wszystko przez brak czasu, pomysłu i ogólne zmęczenie. Choć w sumie nic się nie zmieniło, to przynajmniej w głowie zakiełkował pomysł i tak jakoś wyszło.
 Życzę miłej lektury~



Wróciłam do domu po kolejnym wyczerpującym dniu, spędzonym na przekopywaniu i organizowaniu stert papierzysk. Przywitało mnie jedynie echo ciemnego korytarza. Gdy przymykałam oczy, pod powiekami wciąż przemykały mi rzędy cyferek i nazw.
– Może to i lepiej… – westchnęłam – Może wreszcie znudziło mu się wysyłanie mnie na te wszystkie niedorzecznie niebezpieczne misje.
Nastawiłam wody na herbatę i usiadłam przy stole, a po chwili głowa sama zaczęła mi powoli opadać na oparcie kanapy.
Nie wiem nawet jak i kiedy znalazłam się na podłodze, ale obudziła mnie mała, dziewczęca rączka.
– Ten gwizdek trochę przeszkadza w czytaniu… – burknęła Fleta.
Zerwałam się na równe nogi i wybiegłam szybko do kuchni, a po chwili wróciłam z dwiema filiżankami złocistego płynu.
– Ech… Dziękuję. Nie zauważyłam ani kiedy weszłaś, ani kiedy się woda zagotowała.
– Przyszłam krótko po Twoim powrocie, ale zdążyłaś już zasnąć, więc pozwoliłam sobie zabrać z półki książkę, której wczoraj nie dokończyłam. Samo chrapanie dało się jeszcze znieść, ale w duecie z czajnikiem to już była lekka przesada.
Spuściłam wzrok czerwieniąc się nieco ze wstydu. Fleta przyglądała mi się przez chwilę, po czym dodała:
– Wiesz, takie przepracowywanie się jest dość niezdrowe.
– Nic na to nie poradzę… Jest parę powodów, przez które nie mam co liczyć na urlop czy pomoc, a w domu zawsze czeka na mnie masa obowiązków, na które po pracy ledwo starcza mi czasu.
– Pojedź gdzieś na weekend.
– Ale co z domem?
– Dach się nie zawali, jeśli na dwa dni zapomnisz o tym wszystkim.
– Pomyślę wieczorem… Teraz i tak mnie jeszcze pranie czeka i kolację trzeba zrobić.

Komentarz Flety nie dawał mi spokoju. Leżąc w łóżku stwierdziłam „a, co mi szkodzi”. Już po chwili miałam w głowie plan na najbliższy weekend, który zakładał jedynie dostanie się na plaże z niczym poza strojem kąpielowym i jedną pełną sakiewką na lekkie i chłodne drinki.
Rano oczywiście trafiłam na pierwszy problem. Strój kąpielowy zdążył się praktycznie rozpaść od kiedy ostatnio miałam go na sobie, więc z pracy wracałam przez Emain chcąc kupić nowy u Ailiony. Nie miała akurat niczego w sklepie, ale powiedziała, że może specjalnie dla mnie coś sprowadzić i będę go mogła odebrać wyjeżdżając. Do domu wróciłam nieco ożywiona, w o wiele lepszym nastroju. Pewnie już sama myśl o wypoczynku poprawiła mi humor.

Sobotnim rankiem zabrałam tylko lekką torbę z kilkoma drobiazgami i sakiewką. Wychodząc pomachałam z szyderczym uśmieszkiem w stronę kosza na brudne ubrania.
Trochę mi nie było po drodze, ale wpadłam do Emain odebrać strój kąpielowy, który wrzuciłam tylko na szybko do torby i od razu wyruszyłam do Cobh, żeby zdążyć na łódkę do Irii. Wiedziałam, że mam jeszcze sporo czasu, ale nie chciałam się zasiedzieć, żeby się nie musieć spieszyć. Po drodze kupiłam jeszcze w Dunbarton parę niezbędnych rzeczy.
Gdy przybyłam, Karis przywitał mnie z uśmiechem.
– Mamy jeszcze parę minut do odpłynięcia. Jeśli chcesz, możesz pospacerować trochę.
– Nie, dzięki. Poczekam tutaj.
Weszłam na łódkę, usiadłam przy jej brzegu i opierając się na krawędzi rozmarzonym wzrokiem spoglądałam na morze. Kątem oka zauważyłam machającego Ascona, więc nie podnosząc głowy z lewej ręki, prawą mu odmachałam.

Wiatr nam sprzyjał, więc podróż była krótka i przyjemna. Po dotarciu do celu, przez chwilę jeszcze rozmawialiśmy z Karisem, a potem pomachałam mu jeszcze na pożegnanie, gdy zbierał się w drogę powrotną.
– No, dobrze. A teraz zobaczmy, co my tu mamy.
Dla pewności chowając się za najbliższym krzakiem, wyjęłam z torby strój kąpielowy. Ailiona wybrała dla mnie bikini w paski. Przez chwilę się zawahałam, ale to miał być mój czas wolny, bez przejmowania się niczym i nikim, więc zaczęłam się przebierać.
– Ech… Dobrze, że rzadko kto tu przychodzi.
Już nieraz u niej kupowałam, więc poza dość śmiałym jak dla mnie krojem, przynajmniej nie miała problemu z dobraniem rozmiaru. Jednak nie dało się nie zauważyć nieco większych krągłości. Papierkowa praca jednak niezbyt mi służy. Po powrocie trzeba będzie się jednak wybrać na kilka niedorzecznie niebezpiecznych misji. Bez poruszania głową, zwinęłam tylko usteczka w dzióbek, rzuciłam wzrokiem na lewo i prawo. Naciągając na głowę słomkowy kapelusz stwierdziłam:
– … Dobrze, że rzadko kto tu przychodzi.

Całą resztę soboty i całą niedzielę spędziłam nie myśląc zupełnie o niczym, poza szumem fal, radosnymi okrzykami mew i ciepłym piasku między palcami stóp. Najtrudniejszym zajęciem było przygotowanie z zakupionych w Dunbarton składników drinku i wyczarowanego na szybko lodu. Gdy zaczynało mnie nudzić wylegiwanie się w rozwieszonym między palmami hamaku, wybierałam się na spacer wzdłuż plaży, pozwalając by fale obmywały mi stopy. Znalazłam nawet parę naprawdę pięknych muszelek, które zabrałam ze sobą na pamiątkę.
W sobotę wieczorem rozpaliłam ognisko z zebranego w pobliżu chrustu i upiekłam nad nim złapaną na prowizoryczną wędkę rybę. Do ideału sporo jej brakowało, nie miałam odpowiednich przypraw, ale… z jakiegoś powodu zjedzenie jej było o wiele przyjemniejsze, niż jakiegokolwiek posiłku, który ostatnio jadłam. Później poleżałam nieco przy dogasającym ognisku, wpatrując się w niezliczone gwiazdy, które zdawały się świecić o wiele jaśniej niż w domu. Nie zauważyłam nawet kiedy usnęłam, ale rano obudziły mnie dopiero pierwsze promienie słońca, zaczynając kolejny dzień spędzony na słodkim leniuchowaniu. Przez całe dwa dni nikogo nie spotkałam, nie czułam niczyjej obecności, nigdzie się nie musiałam spieszyć, ani przed nikim ukrywać.
Gdy niedziela się kończyła, przebrałam się szybko za znajomym już krzakiem i poszłam poczekać na Karisa. Ten, gdy mnie zobaczył, skomentował krótko:
– Całą promieniejesz. Powinnaś częściej odpoczywać.
– Być może~

W poniedziałek wszystko było po staremu… Z tą różnicą, że dzień jakoś przyjemniej mijał. Nachalny giant ze stolika obok nie przeszkadzał jak zwykle, trajkotanie rozgadanej elficzki nie wydawało się aż tak irytjące, a zapachy z laboratorium nie przyprawiały już o ból głowy.
Gdy wróciłam do domu, wpadła do mnie Fleta. Marudziła trochę, że mogłam ją przynajmniej ostrzec, że to już w ten weekend pojadę, że nie mogła dokończyć książki, ale później zaczęłyśmy rozmawiać o cichej i spokojnej plaży, rozgwieżdżonym niebie i się nieco rozchmurzyła.
– A co zrobiłaś z komarami? Myślałam, że nie dadzą Ci spokoju…
– Okazuje się, że już słabe pole many ich odstrasza, więc utrzymywany podświadomie Mana Shield działał jak moskitiera.
Fleta spojrzała na mnie z politowaniem i westchnęła tylko.
– Magowie…

5 komentarzy:

  1. jeeeej Dennou odpoczywa!!!! w końcu po latach. Jak przyjemnie się to czyta w ten lodowaty wieczór, gdy jedyną ciepłą rzeczą jest herbatka. Ehhhh lato lato gdzie jesteś? Denn ile Ci jeszce zostało urlopu? chcę kolejne opko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już jakoś jesień wolę... Nie jest ani za ciepło, ani za zimno, a do tego te kolory~

      Urlopu może i nieco zostało, ale żeby dostać coś więcej niż jeden czy dwa dni, to byłby wyczyn.

      Kolejne opko... Nie wiem nawet czy się pojawi, tym bardziej kiedy...

      Usuń
  2. mnie tam jednak zimno D: i mokro.. i w ogóle... plusem jest, że gorąca czekolada robi sie słodsza i cieplejsza <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Słooodko...boże, komentarze Denn odnośnie siebie w bikini (i samego bikini) to jak wyjęte mi z ust xD
    *macha ręką zza krzaka lurka* uhm...dawno się...ten tego...nie odzywałam...ale nadal czytam (z dwumiesięcznym opóźnieniem, ale czytam!)! Tak tylko pomyślałam, że to wyklaruję, zanim padnę na twarz za nieodzywanie się przez prawie dziesięć miesięcy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe, cieszy mnie, że opko tak humor poprawia :)

      I nic się nie stało. Mi też się zniknęło jakiś czas temu... Szkoda tylko, że więcej wpisów się nie uzbierało w tym czasie.

      Usuń