2015.08.01~2015.09.26 |
- Ech... I jak ja się dałam w to wciągnąć? - powiedziałam do siebie, wdrapując się na górne piętro zamku w Tarze.
* * *
Wszystko zaczęło się około dwóch miesięcy temu. Chyba ktoś musiał zakraść się do mojego domu i zgłosić co widział jednemu z Królewskich, bo nikt, komu zaufałam na tyle, żeby wspomnieć o swoich badaniach nie mógłby mnie wydać.
W środku nocy, na wpół śpiąca, kończyłam zapisywać najnowsze obserwacje na temat materiałów zdobytych z Apostołów, gdy w ciągu kilku sekund, dwójka RA wyważyła drzwi. Zanim zdążyłam chwycić za wanda, już leżałam na ziemi z cylindrem przystawionym do głowy. Nie broniłam się. W końcu jakie szanse miała słabiutka czarownica w walce wręcz, z wyszkolonymi żołnierzami?
Po chwili w drzwiach stanął ich przywódca. Widziałam go niedawno gdzieś w Tarze… Już wtedy wydał mi się podejrzany…
- Kapitanie Grostkowski, teren zabezpieczony.
Ten podszedł z sadystycznym uśmiechem. Nogą odwrócił moją głowę w swoją stronę.
- No, no, no… Pod naszym nosem prowadzi się nielegalne badania?
Wbiłam w niego tylko swoje wściekłe spojrzenie, na tyle na ile pozwalało mi obecne położenie. Ten skrzywił się tylko i podszedł do biurka.
- Hm… Nie jesteś zbyt rozmowna, widzę.
Zaczął przeglądać leżące wszędzie notatki. Może to tylko moja wyobraźnia, ale w blasku świecy jego oczy zdawały się jarzyć jakimś dziwnym blaskiem, a z każdą kartką jego szelmowski uśmiech się tylko poszerzał.
- Wiesz co? Już jedna z tych karteczek wystarczy, żebyś pożegnała się ze statusem Druida i do śmierci gniła w jednej z zamkowych cel – nachylił się nade mną i zaczął szeptać głosem, który przeszył mnie do szpiku kości – ale szkoda by było, aby to wszystko zmarnowało się w rękach tego ignoranta, Luki… - wstał i zaczął znowu mówić swoim donośnym, aroganckim głosem – Może jednak uda się tę sprawę jakoś załagodzić. Mam znajomości i mogę Ci pomóc. Ba… Pozwolę Ci nawet kontynuować badania i sam postaram się o to, żebyś miała dostęp do wszelkich materiałów i dowolnej książki w zamkowej bibliotece. Jednak nic za darmo. Wszystkie raporty będą trafiać na moje biurko i to ja będę decydował, co przekazać przełożonym. Jeśli zwęszę choć cień podstępu, czy zdrady, osobiście postaram się, żebyś zdechła w wyziewach hydry!
Uklęknął przy mnie, praktycznie przykładając usta do mojego ucha, mówiąc znowu swoim mrożącym krew w żyłach szeptem:
- Więc? Co Ty na to?
Z cylindrem przy głowie, którego krawędź zaczęła się już wrzynać w skórę, i brakiem jakichkolwiek szans w walce wręcz, nie pozostało mi nic innego, jak tylko przytaknąć. W najgorszym przypadku odwlekam to, co nieuniknione, ale może będę miała okazję się od niego uwolnić. Poza tym… Możliwość prowadzenia badań bez strachu przed wykryciem, czy ograniczeń w dostępie do informacji była dość kusząca, a w raportach nie wszystko musi się znaleźć…
- Niech będzie… Wiedz jednak, że prędzej czy później powinie Ci się noga, alchemiku – wycedziłam przez zęby.
- Jakie to słodkie… Zupełnie jak prychający kociak.
Wstał i podszedł do drzwi, jednak zatrzymał się w progu.
- Jutro masz przyjść na zamek i zgłosić się do Sinead. Już ja się postaram, żeby … podjęła odpowiednią decyzję.
Grostkowski skinął na jednego z alchemików. Ostatnie co pamiętam, to uderzenie w tył głowy.
Gdy rano się obudziłam, moja głowa sprawiała, że tego żałowałam… Nie chcąc sprawdzać, czy wczorajszy „gość” jest w stanie spełnić groźby, ruszyłam w stronę Tary.
Gdy tam dotarłam… powiedzmy, że Sinead nie była zbyt zachwycona widokiem cywila ubiegającego się o stanowisko RA. W zasadzie przy każdej kolejnej wizycie musiałam wysłuchać ponad godzinnego kazania na temat swojego miejsca w hierarchii.
Pewnie musieli zachować choć pozory normalnej rekrutacji, ale kazała mi spełnić wszelkie wymogi, jakie musiał spełnić każdy z alchemików ubiegających się o stanowisko. Do tej pory nie wiem, jak przeżyłam testy sprawnościowe, ale skoro to czytacie, to jakoś się udało…
* * *
Wreszcie trafiłam do właściwego pokoju. Sinead nie wyglądała na zbyt zadowoloną, gdy wydawała mi mundur, ale najwyraźniej nie miała wyboru.
- Nie wiem co dowództwo sobie wyobraża, skoro przyjmują takie chucherko. Do tego cywila. Ale pamiętaj, że Królewscy Alchemicy to nie żarty. Traktuj mundur z szacunkiem i noś dumnie! Zanim trafisz do swojego oddziału, spędzisz parę tygodni na dodatkowym szkoleniu pod moim dowództwem. Jakieś pytania?
- Nie macie może fioletowych?
Tego, co usłyszałam w odpowiedzi, wolałabym nie przytaczać…
Pierwsze rozkazy, jakie otrzymałam, to obowiązek składania cotygodniowych raportów z postępów badań, oraz (te pewnie za komentarz na temat munduru) zdobycie pół stacka White Herbów i przepędzenie paru pająków…
c.d.n.?
Pfft...so like Sinead...
OdpowiedzUsuńGrostkowskiego to chyba i ja będę musiała pożyczyć, wygląda jak całkiem niezły materiał na marionetkę Tego Złego^^
Nice one, Denn^^
XDDD mój alchemik taki lubiany wow :D szkoda, że opko z nim nie idzie dalej D:
OdpowiedzUsuńAh, ten Grostkowski, gdyby tylko znał prawdziwy powód dlaczego Luk tak szybko doszedł tak wysoko to bałby się zbliżać, a co dopiero konspirować przeciw niemu. W każdym razie powodzenia, 3 kółka wokół murów miasta dziennie, zdrowa dieta i może będą z ciebie ludzie ;x
OdpowiedzUsuńDzięki :)
OdpowiedzUsuńTym bardziej, że Grostkowski wygląda raczej na typka, który prędzej da się zamknąć, niż zabić, a potem udaje mu się jakoś wywinąć i dalej robi swoje.
Ugh... 3 kółka dziennie? Zacznijmy od próby ukończenia 1, co? :p